Jak już wspominałam, początek października spędziliśmy w Chorwacji. Było to cudowne doświadczenie, również kulinarne. Na tydzień zamieszkaliśmy w domku, na samej plaży. Śniadania robiliśmy sobie sami, a obiado-kolacje, jak i wszystkie przekąski jedliśmy poza domem, podczas wycieczek, tych bliższych i dalszych. W końcu opiszę Wam smaki Chorwacji!
Naszą bazą była wyspa Krk, a dokładnie Omisajl. Na naszym kampingu działały dwie restauracje, więc mogliśmy wybrać albo menu bardziej europejskie, albo typowo lokalne. Nogi zaprowadziły nas już tam pierwszego wieczoru. Wybraliśmy klimatyczny lokal na plaży, z wielkim grillem na świeżym powietrzu. Menu jest lokalne, czyli bogate w ryby i owoce morza, oraz jagnięcinę czy cielęcinę. Były również włoskie makarony, ale tylko z owocami morza. Na naszym stole pojawiły się oczywiście kalmary, kotleciki jagnięce i austriacki sznycel. Co ciekawe, dodatki nie są w cenie, wszystko trzeba domówić osobno. Ciekawostką były ziemniaki, puree z delikatnie duszonym szpinakiem, oraz smażone trójkąty z kaszy kukurydzianej. Oczywiście świeżutkie owoce morza wygrały w rankingu na danie wieczoru.
Postanowiliśmy jadać jak najbardziej lokalnie, stąd szukaliśmy głównie lokali z owocami morza i rybami. A te są tak wybitne, bo najświeższe, często niemal wprost z kutra. Jadłam tam przepyszną doradę, solę i genialny stek z tuńczyka. Oczywiście codziennie zajadaliśmy też kalmary z grilla, a mój mąż pokochał małże. Z racji bliskości Włoch, skusiliśmy się również na pizzę. Było to ciekawe doświadczenie, bo typowo włoski placek, dostał typowo lokalne dodatki. Nasza przyjaciółka przez przypadek, bądź niedoczytanie, dostała pizzę z kleksami kwaśnej śmietany na wierzchu i kozim serem. Ja wybrałam bardziej tradycyjną, z lokalną szynką, mozzarellą i szpinakiem. Wszystkie były bardzo smaczne!
Lody w Chorwacji były naprawdę godne uwagi. Bardzo kremowe, w mocno czekoladowo-orzechowych wafelkach, były naprawdę solidnym deserem. Mi najbardziej smakowały smaki lawendowe i gianduja. Te dwa jadłam codziennie we włoskiej lodziarni. Zaskoczyło mnie to, że kiedy w restauracji zamawiałam herbatę dostawałam albo rumianek, albo mrożony napój z butelki. Mimo, że wyraźnie prosiłam o zwykłą, ciepłą herbatę. Tak już mam, że do obiadu, albo po obiedzie, lubię napić się herbaty. Cóż, tę musiałam pić w naszym domku.
W marketach kupowałam kaszki na śniadanie, które śmiało kupowałabym również w Polsce. Saszetka z kaszką, w różnych smakach, z dodatkiem kultur bakterii. Pyszne śniadanko. Zakochałam się również w paluszkach nadziewanych masłem orzechowym, do domu przywiozłam wielki zapas, ale mąż zjadł wszystkie moje zapasy. Jak on mógł! Do domu przywieźliśmy lawendową czekoladę, pyszne oliwki i ser, przypominający Parmezan, ale o dużo delikatniejszym smaku.
Muszę Wam powiedzieć, że Chorwacja jest pyszna!
Uściski na weekend,
Magda
Fajnie jest odkrywac nowe smaki w krajach, ktore zwiedzamy. Bardzo lubie takie doswiadczenia. Lawendowej czekolady nie probowalam, bede jej szukac 🙂
warto ją znaleźć!
No to narobiłaś smaka! Zwłaszcza na lody i czekoladę lawendową 😉
🙂
Ciekawa notka, lubię Twój blog za nie oczywistość.. 🙂
🙂
Wieki temu byliśmy w Chorwacji. Jestem absolutnie zakochana w tym kraju. Mam nadzieję, że kiedyś tam wrócimy 🙂
trzymam za to kciuki!
Lody w Chorwacji faktycznie są pyszne. Byłam, jadłam. Wspaniałe był też dla mnie świeże figi. 🙂
oj tak, prosto z krzewu!
*były 😉
Te lody wyglądaja przepysznie <3
były chyba najlepsze w moim życiu!
Też bym się chętnie wybrała do Chorwacji i poznała nowe smaki. 😀
🙂
Aż się rozmarzyłam 🥰 Uwielbiam podróże, a szczególnie ich kulinarną stronę 🙂
ja tak samo!