Lokal znajduje się na miejskim rynku, jest urządzony dość przytulnie. Raczej nie na wyjątkowo romantyczną randkę, ale widać było,że jest to miejsce chętnie odwiedzane przez całe rodziny. Miła atmosfera, bezpośrednia, jest rodzinnie i domowo. Obsługa od razu chętnie wita gości i pomaga znaleźć wolne miejsce. Tak, o stolik w niedzielę czy w dzień świąteczny dość trudno. Ten tłum w środku świadczy jednak o tym,że jedzenie smakuje. Skoro mamy już miejsce, czas zabrać się za wybieranie potrwa i degustację.
W pierogarni jak to w pierogarni rządzą pierogi. Przyrządzane na wiele różnych sposobów. Od tych najbardziej tradycyjnych, do tych bardziej oryginalnych nowoczesnych. Dodatkowo można zamówić zupy, placki, zeppeliny, albo dania mięsne, bądź sałatki. Jako, że głodni byliśmy konkretnie każdy wybrał porcję rosołu, z kołdunami i kluseczkami, oraz zeppeliny, a także różne pierogi. Ceny jak na wielkość porcji idealna. Karta niezbyt długa, w sam raz. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zarówno miłośnik pierogów, jak i ten co akurat na pierogi ochoty nie ma. Czas oczekiwania na potrawy nie jest za duży, nawet mimo pełnej sali czeka się około kwadransa na danie główne, akurat tyle ile gotują się pierogi.
Razem z herbatą dostaliśmy czekodełko, pyszną pastę jajeczną ze świeżutką, ręcznie robioną bułką paryską. Coś pysznego, a jednocześnie prostego. Następnie pojawiły się zupy. Trzy osoby wybrały rosół z kołdunami, ja zaś z kluskami. I kiedy dostałam swoją porcję nie dziwiłam się, że miła kelnerka poprawiła mnie przy zamówieniu gdy poprosiłam o rosół z makaronem- nie makaron a kluseczki. Rosół był bowiem z pietruszkowymi kluseczkami. Smaczny, ciepły, prawdziwy, a nie oszukany z kostki. Rozbudził apetyty na jeszcze więcej.
A potem wiadomo, pojawiły się pierogi i kartacze. Zacznę od tych drugich. Mam w głowie ideał cioci Toci. Ciocia robi najlepsze kartacze, albo zeppeliny jak kto woli, na świecie. Są prostu idealne i jedyne w swoim rodzaju. Te mimo zapewnień kelnerki nie zawierały w sobie surowego mięsa. Nadzienie było typowo pierogowo, czyli mięso przed gotowaniem kartaczy, było już ugotowane. Ciasto było smaczne, nadzienie również, aczkolwiek nie były to oryginalne kartacze. A ziemniaczane kluski z farszem pierogowym. Co do pierogów, to na stole pojawiły się chłopskie= czyli z płuckami, oraz miks pierogów, czyli 10 sztuk a każdy inny. Dało to ogólny pogląd o pierogach, wszystkie były świetne. Na największe wyróżnienie zasłużyły te chłopskie, oraz z indykiem,papryką i pieczarkami. Wszystkie miały cienkie ciasto, sporą ilość farszu i czuć było w nich domową rękę.
Za porcję pierogów zapłacić trzeba 14 złotych. Kartacze to koszt 18 złotych. Zupy są od 5 do 10 złotych. Jak na jakość i smak można powiedzieć, że to okazyjna cena. 4 osoby razem z napojami i dwudaniowym obiadem wyda około 130-140 złotych.
Czy polecam Pierogarnię Bruner? Całym moim pierogowym sercem.
Olsztyn, ul. Stare Miasto, 26/27
Kiedy jeszcze jadłam mięcho, uwielbiałam kartacze. Można powiedzieć, że się na nich wychowałam, bo mój tata pochodzi z Suwalszczyzny.
Przepyszna te pierogi! Mniam 🙂
Z wielką chęcią bym zjadła. Zresztą kartacze też! 🙂
… Super, że ceny do przeżycia, a jakość i smak na medal.
Pozdrowionka 🙂
🙂
😉
Dawno nie jadłam ☺
Jestem ogromną miłośniczką pierogów, ale tylko na cienkim cieście 🙂
Ja też wielbię pierogi, więc z przyjemnością bym tam zajrzała. Szkoda, że tak daleko…
W Olsztynie bywam bardzo rzadko, ale chętnie zajrzę na pyszne jedzonko jak będę tam następnym razem 🙂
Uwielbiam pierogi i kartacze również 🙂
ja też wielbię pierogi;D
🙂
oj tak, ciasto jest najważniejsze 🙂
no szkoda, ja też żałuję,że co weekend nie mogę tam jeść:)
😉
😉
Lubię bardzo 🙂
🙂
Myślę, że i ja wybrałabym tam jakieś pierogi 🙂 A do Olsztyna planuję sie wybrać :))
🙂
Pierogi z pluckami nie dla mnie, ale te z indykiem brzmia super 😀
ja te z płuckami kocham:)
Zachęciłas mnie, jak będę to koniecznie zajrzę
Również uwielbiam pierogi. Aż zgłodniałam od samego czytania 🙂
🙂
🙂
My też bardzo lubimy pierogi ale nie jemy ich tak często jak Ty 😛 Widać, że jesteś ich fanką 🙂
Niestety do Olsztyna mam kawał drogi z Katowic, ale jak kiedyś będę w okolicy to na pewno zajrzę! 🙂
Właśnie po 5 dniach pobytu w Olsztynie i okolicach wróciłam do domu. Niestety, mimo wielkich chęci, nie udało się do0trzeć do Brunera. Byłam tam kilka lat temu, więc wiem, co straciłam. Udało mi się natomiast posmakować różnych lodów u lodziarni Kroczek. Gardło, niestety nie wytrzymało! Namiastką brunerowych pierogów były te zjedzone w drodze powrotnej w Canpolu w Człuchowie. Całkiem smaczne.