Na jesienny obiad najlepiej sprawdzi się coś co mocno nas rozgrzeje. Czyli w ruch idą wszystkie możliwe przyprawy. Takie mocno aromatyczne dania, solidnie doprawione, nieco bardziej pikantne, po prostu genialnie się sprawdzają. Ostatnie dni było dość deszczowe i ponure. Miło było wrócić do domu i wiedzieć, że czeka tam na mnie coś niesamowicie rozgrzewającego i sycącego. W przypadku chilli nie ma co się bać przypraw, to one stanowią o wyjątkowości tego dania. Ważne są też dodatki, fasola, papryka i soczyste pomidory. Jeżeli traficie na takie mocno soczyste, to nie będziecie musieli dodawać już bulionu do potrawy. Inną opcją, jest dodanie puszki pomidorów, razem z zalewą. Całe danie robi się szybko, ale wydaje mi się, a to tylko moja opinia, że najlepiej smakuje na drugi dzień. Wtedy najlepiej czuć moc i siłę przypraw. A jeżeli całość wyda nam się nieco zbyt ostra, jej smak skutecznie złagodzi kleks greckiego jogurtu, albo kwaśnej śmietany. Całość ożywi też dodatek natki pietruszki, albo posiekanej kolendry. Dla mnie chilli con carne to danie wybitnie jesiennie, skutecznie poprawiające nastrój i dodające energii. Może sekret tkwi w dodatku gorzkiej czekolady? Nie pomijajcie jej, to dzięki niej danie ma głębię i cudowny smak. To co? Kogo namówiłam i u kogo dziś gościć będzie chilli con carne?
Siekam drobno czosnek i cebulkę, podsmażam 2-3 minuty na oleju. Dodaję mięso mielone, smażę 5 minut, aż przestanie być surowe. W międzyczasie myję paprykę i pomidory. Paprykę kroję w paski, a pomidory w kostkę. Do mięsa dodaję paprykę, podsmażam 2-3 minuty. Teraz dodaję pomidory i fasolę, doprawiam wszystkimi przyprawami i czekoladą. Zmniejszam moc kuchenki i duszę całość minimum 25 minut, aż pomidory się rozpadną.
totalnie moje smaki
uwielbiam te rozgrzewające potrawy!
a wiesz,że ostatnio myślałam o takim chili. Twoja wersja smakowicie wygląda:)
Pyszne danie, moje smaki.
miło mi!
🙂
Ja lubię ostre przyprawy, ale niestety nie lubi ich mój żołądek…
Ale pysznie wygląda 😀
to mój żołądek ma tak samo!
Na pewno pyszne, ale u mnie odpada bo nie lubię wołowiny 🙂
Uwielbiam, idealne w taco albo z dodatkiem natchosów.