Moja mama mianem strogonowa określała każdą duszoną wołowinę, czyli po prostu bitki. Długo myślałam, że to właśnie jest ten słynny strogonow. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że strogonow to zupełnie inne danie, niż te bitki. To danie ma w sobie sporo warzyw, które decydują o finalnym smaku. Najbardziej o smaku decydują ogórki, u mnie domowe, od teściowej, czyli najlepsze. Moja wersja jest lekka. Mogłabym powiedzieć, że lekka zarówno dla ciała, bo drobiowa, i dla portfela, bo wołowina bardziej drenuje kieszeń. Co prawda drób nie jest tani, ale jednak dużo tańszy niż wołowina. To taki oszczędny strogonow. Gotuje się również dużo szybciej, w końcu to kurczak. Ale nie ujmuje to smaku naszemu daniu, wręcz przeciwnie. Mój mąż zajadał się nim z olbrzymią przyjemnością, przygotowałam porcję na dwa dni, a tymczasem plan nie wypalił, bo małżonek zażądał kategorycznie dokładek! I cóż było robić. On jadł, a ja dokładałam.
Lubię tę zupę, muszę sobie zrobić! 🙂
Bardzo lubię takie lekkie dania 😊