
Dziś kuszę Was naleśnikami z malinami i twarożkiem. Takie naleśniki to moje comfort food. Coś co najlepiej poprawia mi humor i otula niczym kocyk. Naleśniki, to wyjątkowo domowe danie, czy jest ktoś komu nie przypominają dzieciństwa? Jak sięgam pamięcią, to nie znam nikogo takiego. Dziś robię najczęściej naleśniki budyniowe, są wyjątkowo delikatne i mają cudowny aromat. To mój hit, jeżeli chodzi o naleśniki w słodkiej wersji. Ze słodkich nadzień, najbardziej lubię to z twarogu. Uwielbiam ten smak, jest chyba najbardziej domowy z domowych nadzień. U mnie w domu słodkie naleśniki, zawsze odsmaża się potem na masełku. Okazało się, że ten sposób był nieznany dla mojego męża. Teraz? Teraz, to on nie widzi innego sposobu na naleśniki. I ja się z tego cieszę. Ostatnio miałam kiepski dzień, przytłoczyły mnie pocovidowe bóle całego ciała. Co mnie uratowało? Oczywiście naleśniki. Tym razem twarożkowe nadzienie, wzbogaciłam malinami, które rosną w moim ogródku. Są słodko-kwaśne i świetnie uzupełniły smak twarożku. Skutecznie odciągnęły uwagę od przykrych dolegliwości i mam wrażenie otuliły mnie kołderką. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale moim zdaniem jedzenie ma naprawdę magiczną moc. I potrafi skutecznie poprawić samopoczucie. No dobrze, a Wy co jecie, kiedy jest Wam źle?
Składniki:
Naleśniki:
2 jajka
250 ml mleka80
300 ml wody mineralnej ( najlepiej gazowanej)
80 gramów budyniu waniliowego ( 2 paczki)
150 gramów mąki pszennej
2 łyżki oleju
Nadzienie:
350 gramów twarogu ( u mnie śmietankowy ze Strzałkowa)
1 duże jajko
Kubeczek malin
1 łyżka cukru z prawdziwą wanilią
2-3 łyżki klarowanego
Miksuję mleko z jajkami i wodą mineralną na gładką masę. Delikatnie dodaję mąkę i proszek budyniowy, chwilkę miksuję. Na sam koniec dodaję olej, raz jeszcze miksuję. Ciasto odstawiam na minimum kwadrans. Smażę cienkie naleśniki, mi wyszło 15 sztuk.
Jajko lekko roztrzepuję, dodaję cukier i twaróg, ucieram na jednolitą masę. Maliny płuczę, 3/4 dodaję do masy twarożkowej.
Naleśniki smaruję farszem, zwijam. Rozgrzewam masło, podsmażam naleśniki do zarumienienia. Resztę malin rozgniatam i podaję z naleśnikami.
wolę naleśniki na wytrawno:)
Naleśniki mogę jeść zawsze i wszędzie. Pychota.
Takie naleśniki, zawsze i wszędzie ^_^
😉
😉
ja lubię każde;)
Zrobiłaś moje najulubieńsze danie. ^^
Uwielbiam naleśniki z malinami i twarogiem! I tak to prawda, dobre jedzonko potrafi poprawić humor ♡ Przynajmniej u mnie tak to działa! 😉
miło mi!
🙂
to dobrze to jesteś niewybredna;D
Nalesniki jak widać dobre na wszystko<3. Musze wypróbować przepis, zwłaszcza że ciągle mam jeszcze dużo malin 🙂
Naleśniki to moje ulubione jedzonko! 🙂