Zapach świeżo upieczonego drożdżowego ciasto to dla mnie kwintesencja domu. Synonim słowa-domowy i rodzinny. Ten zapach towarzyszył mi od dziecka i wyjątkowo wbił się w pamięć. Moja mama nie lubi piec,ale do ciasta drożdżowego posiada niezwykłą smykałkę i to ona nauczyła mnie jak robi się to wymagające ciasto tak by było najprostszym ciastem na świecie.Ostatnio odczułam niedosyt drożdżowego ciasta w moim domu, raz, dwa i zabrałam się do przygotowania prostych, a jakże pysznych bułeczek nadzianych powidłami śliwkowymi. Takie bułeczki są uniwersalne, podane rano z kubkiem kakao stanowią pyszne śniadanie, zjedzone na drugie śniadanie dodadzą energii w pracy, a spałaszowane na deser dostarczą dużo przyjemności. No dobrze, ale co zrobić by ciasto zawsze się udało? Po pierwsze zawsze używam świeżych drożdżowy-suszone mam tylko na te chwile gdy z rana najdzie mnie ochota na racuszki, do ciasta używam wyłącznie świeżych. Po drugie masło-margarynie mówimy nie, to masło dodaje smaku. Trzecie- ręce. Nawet najlepszy mikser nie wyczuje tego momentu kiedy ciasto jest idealnie zagniecione. Po czwarte- cierpliwość, bo mając w perspektywie takie wypieki można ją łatwo stracić, a nasze ciasto chce spokojnie urosnąć. I to tyle, raz, dwa i trzy-bułeczki gotowe.
Składniki:
Drożdże -1/3 paczki
Mąka pszenna-350 gramów
Mleko-szklanka
Masło-125 gramów
Jajko
Cukier-5 łyżek
Skórka z cytryny
Powidła Śliwkowe
Cukier puder
Zaczynam od zaczynu-rozcieram drożdże z dużą łyżką mąki, łyżką cukru i dwiema łyżkami mleka. Zostawiam go na 15 minut, aby podwoił swoją objętość.
Roztapiam masło, zostawiam na chwilę i dolewam mleko-szybciej ostygnie, a ja lubię oszczędzać czas. Do dużej miski wsypuję mąkę, dodaję mieszankę masła i mleka, cukier, skórkę cytrynową, jajko a na końcu zaczyn. Całość mieszam łyżką, a następnie zagniatam ręcznie. Niestety trzeba w to włożyć trochę pracy, ale już za chwilę ciasto powinno przestać lepić się do rąk. Gdy da się uformować w gładką kulę przykrywam je ściereczką i zostawiam do wyrośnięcia-mniej więcej trwa to godzinę. Ja zawsze stawiam miskę obok czajnika, w którym przed chwilą zagotowałam wodę. Nie wiem czy to jakiś przesąd, czy naprawdę to ciepło przechodzi na ciasto, ale działa-rośnie jak szalone. Tak więc zostawiamy ciasto w spokoju, a my mamy czas dla siebie.
Gdy ciasto pięknie wyrośnie, odrywany po kawałku, spłaszczamy, na środek kładziemy łyżeczkę powideł śliwkowych-najlepiej domowych. Zlepiamy i formujemy kule, układamy je w formie do pieczenia i wstawiamy do dobrze nagrzanego pieca na 25 minut w 180 stopniach. Po wystudzeniu posypujemy cukrem pudrem.
To zapraszam na bułeczki 😉
Świetny patent na bułeczki – odrywane drożdżowki 🙂
😉
Pięknie wyrosło! 🙂 A ten pomysł z bułeczkami do odrywania – mega apetyczne! Zjadłoby się do kawy! 🙂
Uwielbiam zapach pieczonego drożdżowca 🙂 Z powidłami śliwkowymi nigdy nie jadłam, ale już wyobrażam sobie ten smak 🙂
Uwielbiam zapach pieczonego drożdżowca 🙂 Z powidłami śliwkowymi nigdy nie jadłam, ale już wyobrażam sobie ten smak 🙂
😉
Polecam spróbować z powidłami-cudowny smak 🙂
Fajne drożdżowe do odrywania, i powidełka mniam. Takie domowe najlepsze
😉
Musiały smakować wspaniale…