I jak co roku, były Święta, chwila i moment i już po nich. Teraz tkwimy w dziwnym czasie, kiedy to nie wiemy jaki mamy dzień tygodnia, czy dziś idziemy do pracy i jakie mamy zadania na dziś. U mnie pracy, aż nadto. Nie tylko nie mam wolnego, co jeszcze poza pracą mam zadań bez liku. Ale mimo wszystko bardzo lubię ten czas. Ciągle czuję świąteczną atmosferę i wyjątkowo czekam na piątek, który choć bardzo intensywny, będzie na pewno piękny i na długo zapamiętany. No dobrze, czas przejść do przepisu. Wiem, wiem. Wiele z Was ma pełne lodówki i pewnie ostatnie o czym myśli to gotowanie. Ale nie każdy, na szczęście, robi za dużo jedzenia i zjada potem resztki do Trzech Króli. Przyznaję, u mojej mamy dość często to się zdarzało. Jedzenia zawsze było za dużo. Po Świętach, nadchodził ten czas, kiedy trzeba było dojadać. Wędliny, sałatki i pieczyste. Lodówka i balkon, wprost pękały w szwach. A nam odechciewało się zaglądać do lodówki,bo ciągle witały nas pieczyste. Ja jestem inna, moja lodówka jest pusta i musiałam przygotować obiad. Tym razem padło na klasyczną pieczeń rzymską. Po prostu przepyszną. Bardzo aromatyczną, chociaż tak prostą. Wspaniale smakuje zarówno jako danie obiadowe, u mnie z kopytkami i domową surówką z selera. Ale również na zimno, jako dodatek do kanapek. To bardzo uniwersalny i klasyczny przepis. Najważniejsze w nim, to wysokiej jakości mięso i tylko kilka niezbędnych przypraw. Pieczeń wychodzi po prostu genialna i zapewniam, że będziecie ją często robić w Waszych domach!
Wow już wiem że będzie mi smakowało. Nigdy nie robiła,, ale na pewno zrobię
warto, jest pysznie!