Dziś wrócę myślami – i nie tylko, do majówkowych wspomnień. Moje wyjazdy-dalsze i bliższe, dziwnie kończyły się wizytami w Mlecznych Barach. Było to zupełnie nieplanowane, natomiast myślę,że warto opowiedzieć co nie co, zachęcić do odwiedzin, a może wręcz przeciwnie?
Dwa zupełnie różne mleczne. Różni je wszystko, ale najważniejszą różnicą jest odległość. Pierwszy bar jest w Olsztynie, drugi w Gdańsku. Chronologicznie zaczynamy od Olsztyna.
Dwa zupełnie różne mleczne. Różni je wszystko, ale najważniejszą różnicą jest odległość. Pierwszy bar jest w Olsztynie, drugi w Gdańsku. Chronologicznie zaczynamy od Olsztyna.
Pierwszą majową niedzielę spędziłam w stolicy Warmii, czyli w Olsztynie, pogoda niezbyt dopisała, a ja uparłam się na sukienkę, stąd też solidnie zmarzłam. Mimo to wycieczkę uznaję za bardzo udaną. Starówka kusi wielością knajp i knajpek. Mnie najbardziej zauroczył bar mleczny, który z barem mlecznym -znanymi mi z Gdańska ma niewiele wspólnego. Mleczarnię Jerozolimską prowadzą młodzi i uśmiechnięci ludzie. Wystrój jest nowoczesny, a widok z okna na rzekę dodaje niezwykłego uroku. Zaskoczeniem jest menu, stałe są naleśniki i pierogi. Jest też codzienne do wyboru parę zestawów obiadowych. Ja próbowałam pierogów-te ze szpinakiem podbiły moje serce, ruskie również były przepyszne, domowe. Jako główne danie zamówiłam pałki z kurczaka po meksykańsku, puree, surówkę i kompot. Dawno nie jadłam tak prostego jedzenia na mieście, a jednocześnie tak pysznego, świeżego i domowego. Jak będziecie w Olsztynie koniecznie do nich zajrzyjcie.
Wtorek zaś to czas odwiedzin mojej rodzinnej Starówki, chociaż tak naprawdę ze Starym Miastem niewiele ma ona wspólnego-biorąc pod uwagę ilość zniszczeń. W każdym razie 3 maja spędziłam na Długim Targu. Tłumy turystów czego nie znoszę nie przeszkodziły mi w rozkoszowaniu się słońcem i spędzeniem czasu w kawiarnianych ogródkach. Po coś konkretnego zaszłam zaś do Neptuna, baru mlecznego,w chyba najbardziej reprezentacyjnym miejscu w kraju. Pamiętam ten bar z dzieciństwa, wyglądał jak z filmów. Biało, smutno i brzydko. Do tego wyszczerbione talerze i noże, które niczego nie kroiły. Ale te naleśniki z twarogiem-niebiańskie. Dziś Neptun kusi wyglądem, jest świeżo po remoncie i wygląda jak porządny lokal w reprezentacyjnej części miasta. Niestety ci co oczekują cen typowo „mlecznych” się rozczarują. Za obiad dla dwóch osób można zapłacić 50 złotych, prawie jak w lokalu o wyższej kategorii. Tym razem próbowałam kartaczy z mięsem i buraczkami, naleśników z twarogiem i wiśniami, oraz krokietów z mięsem. Kartacze okazały się pyzami, bardzo dobrymi, ale jednak pyzami, co mnie nieco poirytowało. Kartacze to kartacze, a pyzy to pyzy. I basta. Naleśniki były przepyszne, niezbyt słodkie, solidnie nadziane. Tak samo krokiety, bardzo chrupiące i pełne nadzienia. Jedzenie bardzo domowe, aczkolwiek trzeba przygotować się na duże braki w menu, i kolejki. Ale za to możecie zjeść z widokiem na Bazylikę Mariacką. Zapewniam, że każdy obiad z takim widokiem będzie smakować przepysznie.
Nigdy nie jadałyśmy w barach mlecznych ale musiałybyśmy się prędzej do takiego baru wybrać żeby spróbować np. takiego kartacza, bo u nas się ich nie robi 🙂
ja w barach jem od dziecka, bo nigdzie nie ma lepszych naleśników:)
Kocham, kocham, kocham – absolutnie kocham bary mleczne. Także byłam do nich zabierana już jako mała dziewczynka i do dziś sentyment mi pozostał. Nawet mam jeden dosłownie 50m od swojego miejsca zamieszkania 🙂 Najlepsze domowe jedzonko w takich barach można zjeść. Pozdrawiam serdecznie! Miłego weekendu 🙂
Nigdy nie byłam w barze mlecznym. Chyba, bo nie pamiętam.
kwintesencja-smaku.blogspot.com
Chyba jeszcze nigdy nie byłam w barze mlecznym, przynajmniej świadomie…
Chciałabym kiedyś pozwiedzać Olsztyn – moja mama tam studiowała, dużo mi opowiadała na temat tego miasta i mam nadzieję, że kiedyś je zobaczę 😉
ja byłam pewnie z setki razy:)
koniecznie się wybierz, ja miałam kiepskie wspomnienia z tym miastem i po 10 latach widzę jak się zmieniło na wielki plus:)
Widać rodzice podobnie nas zabierali na kulinarne wycieczki do takich barów:)
Czasem stołowałam się w takich barach i niejednokrotnie jedzenie było smaczniejsze niż w restauracjach 🙂 Pozdrawiam serdecznie i kończę, bo mam dużo do nadrobienia 😀
A ja nigdy w takim mlecznym barze nie byłam. 🙁
Bary mleczne to jest to! Jedzenie jest tam zawsze smaczne
Bary mleczne to jest to! Jedzenie jest tam zawsze smaczne
Też czasem zaglądam do barów mlecznych, szkoda, że u mnie ich tak mało
U mnie ich niema
dokładnie:)
nadrobisz:)
🙂
u mnie na szczęście dużo ich w okolicy;)
a to szkoda.
bary mleczne przeżywają teraz renesans.Pozdrawiam,
Jestem z okolic Olsztyna, więc jak będę w rodzinnych stronach, to z chęcią zajrzę do tego baru 🙂
Bardzo już dawno nie jadłam w takich barach, a to wspomnienie dzieciństwa! 🙂
bardzo polecam:)
nadrób koniecznie i wróć do dzieciństwa:)
A ja blisko od domu mam bar mleczny i zawsze jest pełny 🙂
A ja blisko od domu mam bar mleczny i zawsze jest pełny 🙂
😉
🙂
Jakoś do barów mlecznych nigdy mnie nie ciągnęło; to dla mnie taki typowy relikt przeszłości 😉
Raz jadłam w Gdańsku w barze mlecznym; oj, nie było to zbyt dobre…