W moim domu zawsze było ciekawie. Ciekawie w pokoju dziecięcym i kuchni. Było nas troje, oczywiście ciągle jest na troje. Ale kiedy byliśmy dzieciakami mama miała z nami niezły trening. Nie tylko polegał on na opanowaniu wyjścia na spacer z dwójką dzieci rok po roku,a potem z trzecią pociechą. Nie polegało to też na ogarnięciu trójki wyjątkowych psotników. Prawdziwą szkołę życia mama dostała w kuchni. Bo jak tu usatysfakcjonować dziecko numer jeden, które teoretycznie apetyt miało na wszystko, a przy obiedzie marudziło nad talerzem,że to za zielone, a tego dobrego to za mało? Jak pogodzić to z dzieckiem numer dwa, które apetytu nie miało nic a nic, i rosły podejrzenia,że żywi się energią kosmiczną? Jako, że dziecko numer dwa miało też genialne i szalone pomysły rodzice uznali,że ich dziecko na pewno jest kosmitą. W każdym razie numerem dwa byłam ja. Numer trzy był mało wybredny. Ale nie w kwestii zup. Najmłodsze jadło non stop rosół, ewentualnie zamieniony na zupę pomidorową. I tu zaczynały się schody. Bo jedno jadło tylko z ryżem, a drugie koniecznie z makaronem. Jedno kochało krupnik, a dwójka kolejnych nie mogła na nią patrzeć. Jedno kochało i kocha wciąż, rosół z lanymi kluskami, reszta musiała mieć makaron. Jedna kocha barszczyk z pasztecikiem, druga wciąż przekonuje,że tylko kołduny są godne barszczu. Jedna wielbi prostą jarzynową, najmłodszy całe życie łowił z niej marchewkę i brukselkę. Zapomniałam wspomnieć, najmłodszy nie znosi warzyw w zupie. Musi mieć je zmiksowane, jeżeli zaś zobaczy kawałek marchewki bądź brukselkę, nie daj Boże zaplątać się brukselce w porcji najmłodszego, jest płacz, mimo jego 21 lat. Do tego niechęć pewnej osoby do śmietany. Mama musiała odlewać część zupy bym nie dostała choć kropli. Najczęściej więc mama gotowała jedną zupę na parę sposobów. Wersje łagodne i ostre. Z dodatkami i bez. Kremowe i z kawałkami warzyw. Tysiące wersji tych samych zup.
Ja mam dla Was prostsze zadanie konkursowe. Jedna zupa i dwie wersje. Użyjcie wyobraźni, przypraw, ciekawych dodatków. Nagrody czekają.
Warunki konkursu są dość proste:
1. Na podstawie jednej zupy krem od Prostych Historii przygotujcie jej dwie odsłony.
2. Podzielcie się przepisami na Wasze zupy.
3. Przepisy i zdjęcia zamieszczajcie w specjalnej aplikacji – aplikacja konkursowa
4. Opowiedzcie dla kogo przygotowaliście zupy. W końcu każda zupa to wspaniała historia.
I najciekawsze nagrody. Te są naprawdę warte grzechu. Sami zobaczcie co tym razem przygotował dla Was Russell Hobbs.
Konkurs trwa do 7 lutego.
Powodzenia.
Ciekawy konkurs. 🙂 ale ja do gotowania i wymyśla nią mam dwie lewe ręce. 😉
🙂
Uwielbiam ich produkty mrożone!
Nagrody kuszą 🙂
O kurcze, ciekawy konkurs 😀 Tylko, że ja nie mam weny do gotowania, czytuję przepisy z internetu i staram się naśladować lepszych ode mnie 😀 Czasem wyjdzie mi coś znośnego 😛
Haha, no to mama ma z Wami niezły mętlik :))) Wesoła rodzinka 🙂
😉
😉
😉
😉
Jak dobrze, że mam tylko jedno dziecko…ale uśmiałam się, bo doskonale to znam. Pomidorowa tylko z ryżem , bo z makaronem be…ale makaron lubi…tylko, jak widać nie w pomidorowej.
Ciekawie miała z Wami mama 🙂
Ja lubiłam wszystkie zupy, najbardziej chyba jarzynową 🙂
Fajna historia z dzieciństwa. Ja mam tak teraz, kiedy rodzina przyjedzie to prawie każdy je coś innego. Ale w sumie się do tego przyzwyczaiłam i daje radę.
Konkurs bardzo mi się podoba. Jeśli wyrobię się z czasem chętnie wezmę udział 🙂
😉
ja kocham jarzynową, koniecznie z brukselką 🙂
Dokładnie, ja lubię i tak, i tak. Moja mama tylko z ryżem, a reszta takiej nie tknie. I już trzeba robić dwie pomidorowe:)
Ciekawy:)
Bardzo inspirujący konkurs:)) Wszyscy mogą skorzystać:)
😉
dokładnie:)
Nagrody świetne trzeba przyznać 😀
😉
świetny konkurs, powodzenia! 🙂
😉