Wakacje. Nawet te najlepsze, najwspanialsze, najbardziej idealne, najpiękniejsze pogodowo mają tę jedną wadę – lubią się kończyć. Kiedy byłam uczennicą, to zawsze w tym tygodniu, w ostatnim tygodniu wakacji, przeżywałam prawdziwy dramat. Jak to już? Miało być dwa miesiące, a nie tydzień ledwo. Znów kierat, szkoła, lekcje, obowiązki, poranne wstawanie i pęd ku szkole? Nie, nie i jeszcze raz nie. Potem było trochę lepiej, studenckie wakacje trwały miesiąc dłużej. Pod warunkiem, że zdało się letnią sesję w terminie i nie miało się nad głową widma poprawki i nauki. No i stresu. Jeżeli to nie występowało ( a u mnie tak było) wakacje trwały i cały wrzesień. A jak zaczynał się rok akademicki to było już tak nijako na zewnątrz, że wizja spędzenia paru miesięcy w ciepłych salach wykładowych taką złą nie była. Teraz moje wakacje to marny urlop. W tym roku rozbity na trzy części. Najpierw dwa dni i wyjazd na koncert, potem 8 dni wyjazdu do mojego uzdrowiska, a potem 4 dni w Kazimierzu. Było naprawdę wspaniale. Ale nie będę ukrywać, wspominając swoje przeszłe wakacje, te studenckie i te szkolne, i mam niedosyt. Eh, kiedy człowiek był młodszy dorosłość wydawała mu się taka kusząca. A teraz proszę, najchętniej znów przeniósłby się we wspaniałe lata, te szkolne. Co z tego, że lekcje niezrozumiałej chemii, prace domowe, które nie miały końca i sprawdziany. Znów chciałabym bym mieć tyle wakacji!
Zostawmy wakacyjne/powakacyjne rozważania. Skupmy się na śniadaniu. Dziś proponuję lekką, ale i sycącą sałatkę, którą przygotowałam sobie ostatnio do pracy. Kilka zwykłych składników i bardzo przyjemny ( smakowo) efekt. Czasem niewiele trzeba, by zwykłe śniadanie w pracy zamienić w całkiem konkretną ucztę. Ser, idealnie pokrojony w krajalnicy, grzanki, warzywa i wyrazisty sos. Więcej nie trzeba!
Zostawmy wakacyjne/powakacyjne rozważania. Skupmy się na śniadaniu. Dziś proponuję lekką, ale i sycącą sałatkę, którą przygotowałam sobie ostatnio do pracy. Kilka zwykłych składników i bardzo przyjemny ( smakowo) efekt. Czasem niewiele trzeba, by zwykłe śniadanie w pracy zamienić w całkiem konkretną ucztę. Ser, idealnie pokrojony w krajalnicy, grzanki, warzywa i wyrazisty sos. Więcej nie trzeba!
2 kromki chleba żytniego
2 plastry wędzonego żółtego sera
Kilka liści lodowej sałaty
Pół pomidora
Garść szczypiorku
Olej lniany
Wędzona papryka
Pieprz
Chleb opiekam w tosterze ( albo na suchej patelni), dzielę na mniejsze kawałki.
Ser kroję w grubsze kawałki. Warzywa myję i kroję.
W miseczce układam warzywa, dodaję ser i grzanki. Olej lniany łączę z papryką i pieprzem, polewam sosem sałatkę.
Moje rady:
Jeżeli sałatkę zabieracie do pracy, osobno zapakujcie grzanki i dodajcie bezpośrednio przed jedzeniem.
Bardzo szybka i prosta sałatka. Takie są najlepsze. Zamieniłabym tylko wędzony ser na zwykły, bo nie przepadam:)
Takie wakacje to też wakacje i trzeba to docenić, cieszyć się z tego 🙂 Masz piękne wspomnienia 😉
A sałatki? Zawsze zdrowe i smaczne 🙂
Nie wylogowałam się z drugiego bloga i skomentowałam Twój sałatkowy wpis jako Rękoczyny Doroty. Pysznie, ale z podmianą sera wędzonego na klasyczny. Pozdrawiam:)
Myślałam, że to sałatka z kopytkami, ale i tak wygląda smakowicie ;))
Choć mam jeszcze miesiąc wakacji jako studentka to ten czas tak szybko leci że zanim się obejrzę a tu już będzie październik.
Sałatka pycha, zjadłoby się taką.
zdecydowanie nie ma tu kopytek;)
😉
😉
😉
Bardzo lubię taki ser☺
Wychodzi na to, że studenckie czasu były najlepsze 😛 Kurczę a nam właśnie minęły xD
Prosto i smacznie 🙂 Sera żółtego nie jadam teraz często, ale go uwielbiam 😀
😉
potem też bywa fajnie, patrz zawartość studenckiego portfela, a tego kiedy już popracuje 😉
😉
Takie sałatki są pyszne.
Pierwszy raz się z taką sałatką spotykam.
Nie znałam wcześniej tego przepisu.
Wydaje się całkiem fajny.
Plus za wędzony serek.
Pozdrowionka serdeczne 🙂
Bardzo smakowicie wygląda 🙂 Na takie cudo to ja się piszę 🙂
Pyszności! Aż ciężko oderwać wzrok od monitora 😉
pyszna sałatka, a wędzony ser uwielbiam – nawet sam 😉
🙂
🙂
🙂
🙂
🙂
Cudowna <3