Te małe nasionka kusiły mnie od dawna. Dawno też je kupiłam,ale kiedy już kupiłam przestały mnie tak kusić. Dopiero niedawno przypomniałam sobie o moim zakupie i postanowiłam użyć go w mojej kuchni. Ale cóż by tu zrobić? Przyznaję poszłam po najprostszej linii oporu. Bo czy pudding z nasionek chia można uznać za coś odkrywczego? Chyba nie. Połączyłam go jednak z truskawkowym musem o ciekawym imbirowym smaku. Znów nic odkrywczego, ostatnio jem truskawki jak szalona i niemal wszystko co zajadam posiada truskawkową wkładkę. Słodkie truskawki i ostra, a jednocześnie świeża nuta imbiru. Świetne połączenie. Razem z puddingiem tworzą świetną śniadaniową parę, albo propozycję na zdrowy deser. Wybór należy do Was. Ja pokochałam tę wersję na śniadanie.
Mleko gotuję razem z laską wanilii, zostawiam do przestudzenia. Nasionka chia zalewam mlekiem, po 10 minutach roztrzepuję je trzepaczką i wkładam do lodówki-najlepiej na całą noc.
Truskawki myję, usuwam szypułki,kroję na kawałki, zalewam odrobiną wody, dodaję starty imbir i ewentualnie cukier. Duszę aż owoce się rozpadną,studzę. Do miseczki przekładam mus truskawkowy, przykrywam puddingiem i gotowe.
zapraszam:)
Pycha! Muszę sobie coś takiego wyczarować!
Ciekawe, azjatyckiej kuchni jeszcze nigdy nie próbowałam 😉
Ha! A ja jak szalona zamykam truskawki w słoikach! 🙂 Dżemu będę mieć na całą zimę! 😛
Wszedzie widzę pudingi z chia, a sama jeszcze nie próbowałam…