
Podczas urlopu odwiedziłam Zamek Książ. To przepiękne i pełne tajemnic miejsce, które każdy powinien zobaczyć. Mi w końcu się udało, zwiedziłam tajemnicze podziemne tunele, cudowną palmiarnię i jeszcze piękniejszy, niż w wyobrażeniach zamek. Byłam niesamowicie oczarowana i pochłonięta zwiedzaniem. Nieco mniejszy zachwyt czuł mój mąż, który to nie lubi zwiedzać zgodnie z kierunkiem zwiedzania, i to jeszcze ze słuchawkami na uszach. Zdecydowanie lepiej się poczuł, podczas zwiedzania tarasów. Przestrzeń, zieleń i wolność, od audioprzewodnika. Aby pokrzepić się przed wizytą w palmiarni, wybraliśmy się do kawiarni, która mieści się zarówno na zamku, jak i na pięknych tarasach, Jako, że pogoda dopisała, nie było innej opcji, siadamy w cudownych tarasach. Moje szczęście dopełniła różana herbata i torcik Księżnej Daisy. Kiedy go zamawiałam, miła pani, powiedziała, że akurat się skończył i nie widać go w ladzie, ale za moment będzie dostawa i mogę do zamówić. Zamówiłam, pełna niepewności. Ja przecież nie lubię tortów, a tym bardziej torcików niespodzianek! Ale kiedy dostaliśmy zielone cudo na talerzykach, po prostu zabrakło mi tchu! To było coś przepięknego. A w smaku? Poezja! Wyobrażałam sobie Księżną Daisy, jak zajada się tym ciastem, i popija je różaną herbatką. Wszystko oczywiście dzieje się w pięknych tarasowych ogrodach. Ach, odczucia były niesamowite. Zielone ciasto, malinowa wkładka, chrupiący kokosowy akcent, i lekki śmietankowy krem.Ciasto, chociaż jest tortem, nie jest ciężkie. Nie jest też przesadnie słodkie, acz cudownie wyważone. Kiedy mój mąż chciał zamawiać kolejny kawałek, musiałam mu obiecać, że jak tylko wrócimy do domu, odtworzę ten smak. Zrobiłam ten tort, pamiętając smaki i zapachy. To moja wersja torciku Księżnej Daisy, zróbcie ten torcik na ten jesienny już weekend. Poczujecie się jak podczas urlopu, jak podczas zwiedzania zamku. Zapraszam, częstujcie się!
Składniki:
Ciasto:
4 jajka
2 szklanki mąki pszennej
1/3 szklanki oleju
100 gramów erytrytolu
Paczka mrożonego szpinaku ( 450 gramów)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
Poncz:
3 łyżki wody
2 łyżki soku z cytryny
Żelka malinowa:
500 gramów świeżych malin
2 łyżki żelatyny
5-6 łyżek erytrytolu
100 ml zimnej wody
Krem:
400 ml śmietany 30 %
250 gramów serka mascarpone
12 pralinek Rafaello
1 paczka usztywniacza do śmietany
Dodatkowo:
maliny do dekoracji
Mrożony szpinak, przekładam na sitko i przelewam wrzątkiem. Następnie przekładam do kielicha blendera i miksuję na jednolity mus.
Piekarnik rozgrzewam do 185 stopni.
W dużej misce miksuję jajka z erytrytolem ( można użyć cukru), masa powinna 3-krotnie zwiększyć objętość i mieć niemal biały kolor. Dodaję wanilię i partiami olej, dalej ubijam, dodaję też mus szpinakowy i miksuję. Następnie dodaję partiami mąkę z proszkiem do pieczenia, miksuję do połączenia się składników.
Tortownicę wykładam papierem, wylewam ciasto i piekę je 45-50 minut, do suchego patyczka. Ciasto studzę.
Kiedy ciasto się piecze szykuję żelkę malinową. Owoce przepłukuję na sitku, rozgniatam je tłuczkiem do ziemniaków z erytrytolem. Żelatynę zalewam zimną wodą i odstawiam na 10 minut, do napęcznienia. Następnie miseczkę z żelatyną podgrzewam w mikrofalówce przez 45 sekund, masa nie może się zagotować. Do masy malinowej, dodaję żelatynę, dokładnie mieszam. Dno tortownicy wykładam folią spożywczą, wykładam masę malinową, wyrównuję. Chłodzę w lodówce, przez godzinę.
Przestudzony biszkopt szpinakowy, przekrajam na dwie części. Z wierzchniej części ucinam wierzch i go kruszę na okruchy.
Szykuję poncz i nasączam nim dolny płat ciasta.
Śmietankę ubijam na sztywno, pod koniec dodaję usztywniacz do śmietany. Kiedy masa jest dobrze ubita, dodaję serek mascarpone, miksuję przez chwilę. Kruszę pralinki kokosowe i dodaję do masy.
Dolny blat ciasta wkładam do tortownicy, układam na nim połowę masy śmietankowej z pralnikami, wyrównuję. Teraz czas na żelkę, wykładam ją na krem – do góry nogami, tak aby na wierzchu była folia, zdejmuję ją i przykrywam żelkę kolejnym blatem ciasta. Wierzch ciasta smaruję pozostałym kremem, posypuję okruchami i dekoruję malinami.
Tort chłodzę minimum dwie godziny przed podaniem. Najlepiej się kroi po nocy spędzonej w lodówce.
Cudowny, kolorowy i mega kuszący torcik!
Prezentuje się bajecznie <3
dziękuję!
Wow, ale on bajecznie wygląda.
dziękuję!
Szpinak i malinki,ciekawe…
i pyszne!
Wygląda pysznie, na pewno bym się wymieniła za kawałek mojego równie smacznego serniczka 😉 😀
🙂
pięknie wyglada aż chce się sięgnąć po kawałeczek
Bardzo lubię maliny i szpinak, to ciasto przypomina mi leśny mech 🙂
Chciałbym zwiedzić zamek Książ 🙂
Nie przepadam za tortami, wolałbym już zjeść herbatnika 😁
🙂
o dziwo, ja też nie lubię tortów:)
🙂
Cudowny tort! 🙂