Wróciła zima. W zasadzie nie musiała wrócić, bo wciąż mamy kalendarzową zimę, ale meteorologiczną wiosnę. To taki dziwny czas. Za oknem sypał śnieg, istna śnieżna burza. Bardzo, ale to bardzo tęsknię już za wiosną, za ciepłymi dniami, za tym by schować czapkę i ciepłe płaszcze. Zima osłabiła mnie i to jak. Brakuje mi energii i zapału. Na szczęście są sposoby by sobie pomóc. Wracam do domu, zaparzam sobie dużą kawę, zapalam świecę zapachową o energizującym zapachu mandarynki i próbuję ogarnąć kolejne remontowe tematy. A na sam wieczór, naszło mnie na pieczenie ciasta. No dobrze, co powiecie na kawałek szarlotki? I to nie byle jakiej, bo budyniowej! Z dużą ilością pysznego budyniu i naprawdę dużą ilością pysznych jabłek. Dawno, naprawdę dawno nie robiłam szarlotki na kruchym cieście. Jego zagniatanie było dla mnie czystą przyjemnością, niemal relaksacją. Kiedy podpiekał się spód, zabrałam się za szykowanie budyniu. Z dużą ilością jabłek, pachnący cudownie cynamonowo. Potem wystarczyło wylać masę na ciasto, posypać resztą kruchego ciasta i bach, pieczemy. Przyznam się Wam, to ciasto niesamowicie smakuje jeszcze ciepłe. Ciężko, ach jak się ciężko powstrzymać. Zapachem cynamonu rozgrzewam się w te dni i marzę o wiośnie!