Moje pierwsze świadomie zapamiętane święta działy się 25 lat temu. Miałam wtedy 2,5 roku i doskonale pamiętam jak mama kazała nam iść umyć rączki,a z kuchni błyskawicznie wyskoczył tato z prezentami, które ukrył pod choinką. Oczywiście jeszcze szybciej tatko schował się z powrotem w kuchni, a ja i moja siostra przeżyłyśmy wielkie zaskoczenie-są prezenty, ale skąd? Pamiętam,że dostałam wtedy drewniane klocki z ciuchcią. Byłam tą dziwną dziewczynką, która jednocześnie bawiła się lalkami, ale i kochała samochody, tory wyścigowe i pociągi. To moje pierwsze świąteczne wspomnienie.
Z następnych Świąt zapamiętywałam dużo, dużo więcej. Przede wszystkim pyszne smaki. Ciężko byłoby mi wybrać ulubione świąteczne danie. Jako dziecko kochałam karpia, w moim domu robiło się go w piernikowym sosie. Gęstym, niezwykle pachnącym i aromatycznym. Karp i piernik kwintesencja świątecznych dni. To danie było moim ukochanym tak do 9 roku życia gdy paskudna rybia ość utknęła mi w gardle. Od tej pory na karpia patrzę podejrzliwie, nie jem go, ba, wyczuwam w nim wroga nawet gdy leży bezbronny na stole.
To może uszka? W moim domu robi się je specyficznie, zgodnie z tradycją mojej babci, Litwinki, uszka się smaży. Powiem Wam w sekrecie, są wyjątkowe, pyszne, bardzo chrupiące, bardzo kaloryczne i genialnie pasują do barszczu. Wiele osób się dziwi, jak to smażone uszka? Ano tak. Pamiętam jak lepiłam je z babcią, zawsze zostawało za dużo ciasta-celowo zjadałam farsz, wkładałam do środka jabłka, i w wigilijny poranek jadłam pierożki z jabłkami. Taka mała tradycja. Uwielbiam te poranki 24 grudnia z kuchnią, o ile moja babcia raczej kiepsko gotuje, to te uszka to majstersztyk.
Uszka uszkami, ale sernik. Zawsze z rana czekał na nas w kuchni. No dobrze, on tam się studził,bo mama piekła go nocą, a ja rankiem z moją siostrą robiłyśmy skok na blachę. Szczegółowo zaplanowana akcja zawsze kończyła się sukcesem. W piżamach zakradałyśmy się do kuchni i wyjadałyśmy rodzynki z ciasta. Raz mama nas nabrała,i w miejsce sernika postawiła pasztet. W zasadzie dużej różnicy to nam nie zrobiło, wyjadałyśmy śliwki z pasztetu.
Królem niejednego świątecznego wieczora było mleczko makowe ze śleżykami. Bardzo chrupiące drożdżowe, niesłodkie kuleczki, a do tego makowe mleczko. Śleżyki należy zalać mleczkiem, a jako,że piecze się je nawet tydzień przed Wigilią, warto chwilę odczekać, i popijać pyszny napój, bardzo orzeźwiający i oryginalny. Jako, że nie znałam nigdy nikogo kto by go przygotowywał na Święta uznałam,że jego przygotowanie to nasza wspaniała rodzinna tradycja. Mleczko szykował mój tata, a ja piekłam śleżyki, do pomocy wołam zawsze brata. Idealna współpraca, i piękne wspomnienia.
I oczywiście kompot, pełen suszonych owoców. Moja mama robi najlepszy kompot na świecie, kiedy czuję w domu zapach suszu od razu wiem,że idą święta. Czy jest coś piękniejsze niż ubieranie choinki z aromatem kompotu w tle?
Jak widzicie ciężko mi wybrać jedno kulinarne wspomnienie, które zdefiniowałoby moje święta. Ale może Wam się uda i będziecie mogli odpowiedzieć na pytanie – Jakie jest Twoje najsmaczniejsze wspomnienie związane z świętami?
Gorąco zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie i sprawienia sobie przyjemności na te Święta. Może wykreujecie nowe wspomnienia?
Na konkurs zapraszają Was Proste Historie, a nagrody sponsoruje Russell Hobbs.
Wszystkie informacje znajdziecie tutaj : konkurs
Świetny konkurs, może coś wymyślę:)
Fajny konkurs:)) Z Twojej opowieści moją uwagę przyciągnęły śleżyki. Nigdy o czymś takim nie słyszałam i pierwszy raz to słowo widzę napisane. Może jakiś post napiszesz z przepisem o śleżykach, bo bardzo mnie ta nazwa zaintrygowała:))
Co prawda w tym roku świąt nie robię-przez remont muszę wyjechać, ale myślę,że akurat śleżyki zrobię na Sylwestra i wtedy na pewno zdradzę przepis:)
😉
Super opowieść 🙂 Mam podobne przeżycia jeśli chodzi o karpia, co prawda zjadam mały kawałek w Wigilię, ale bardzo powoli i dokładnie sprawdzam czy nie ma ości 🙂
Może wezmę udział, pomyślę.
Świetny konkurs 🙂
😉
Ja jakoś przekonać się nie mogę, ale czasem ten sosik kusi:)
😉
Czekam z niecierpliwością:))
Świetny konkurs! Bardzo lubię te ,,proste historie" 🙂
🙂
😉
świetny konkurs ale ja jakoś nie lubie z nikim rywalizować:) taka ze mnie indywidualistka;) ja pamiętam zapach siemieniotki i jak wspólnie z mamą piekłam pierniki:) ale masz racje co do jednego zapachu kompotu nic nie przebije, od razu wiadomo że są święta:)
Tak,kompot daje sygnał do świętowania:)
Lubię te wszystkie rodzinne święta i tradycje … Fajnie poczuć się znowu dzieckiem …. 🙂
😉
Nigdy nie lubiłyśmy karpia i mimo, że ryby chętnie jemy to karpia nadal nie tykamy 😛 Ale ten piernikowy sos brzmi interesująco 🙂
Mleczko makowe ze śleżykami? To dopiero musi być pyszne 😀 Zrobisz wpis kiedyś z opisem przygotowania? 🙂
mam nadzieję,że na Sylwestra odzyskam kuchnię i zrobię:)
piękne, czarujące wspomnienia… uśmiałam się z wyjadania śliwek z pasztetu:)
no i mleczko makowe ze śliżykami mnie zainteresowało… będzie przepis?;)
Postaram się zrobić z poślizgiem 🙂